Wcale mnie nie cieszą wiadomości, że w najbliższym czasie należy się spodziewać obnażenia fałszów i populistycznych haseł z kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej. Nie cieszy mnie fakt, że miliony Polaków dały się nabrać na perfekcyjnie prowadzoną politykę sondażową, skupioną na atakowaniu PiS-u i zręcznym doborze hasełek „pod publikę”. Cóż, tak na dobrą sprawę jedynym przesłaniem ideowym kampanii PO było hasło, że będziemy dumni z Polski (w domyśle: jak wygra PO). Dlaczego jednak dopiero teraz mamy być dumni? Sądzę, że ktoś, kto dotąd nie czerpał tej dumy z tysiąca lat naszej tradycji, na pewno nie poczuje dumy w przyszłości. Już krąży złośliwy dowcip z ostatnich tygodni: „Polacy, którzy w czasie rządów PiS-u wyjechali za granicę, posłuchali apelu Donalda Tuska i wracają do kraju. Pierwsi trzej to: Ryszard Krauze, Henryk Stokłosa i Edward Mazur”.
Zapewne jestem złośliwy, ale każdy ma prawo do oceny i krytyki pierwszych działań nowego premiera. Jak na razie - poza wyborem dość przypadkowych osób na ministrów, co świadczy o braku programu na Polskę - nie znamy innych decyzji Donalda Tuska. Poznaliśmy natomiast kilka jego bardzo kontrowersyjnych wypowiedzi. Premier Donald Tusk w wywiadzie dla „Dziennika” zapowiedział m.in. zniesienie abonamentu radiowo-telewizyjnego, w konsekwencji przekazanie TVP regionalnym telewizjom związanym z samorządami. Te pewnie natychmiast będą chciały pozyskać inwestorów zagranicznych, aby móc konkurować z nadawcami prywatnymi. Jak czkawką odbija się stara śpiewka liberałów: co państwowe, należy najpierw zniszczyć, a potem za grosze sprzedać. Przodował w tym kiedyś były premier Jan Krzysztof Bielecki, obecnie powołany na doradcę nowego premiera.
Zaczynam rozumieć, dlaczego w Senacie podjęto próbę wyłączenia z Komisji Kultury szerokiej dziedziny środków przekazu, a także etyki mediów i przeniesienia ich do Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji. Podczas ostrej debaty w Senacie udało się utrzymać Komisję Kultury i Środków Przekazu, jak sądzę jednak, podobnych rozwiązań - korzystnych dla partii rządzącej - będzie więcej. Prawdą jest, co ktoś powiedział, że media przez minione dwa lata były antyrządowe. Teraz z pewnością się zmienią i będą antyopozycyjne. Smutna to konstatacja, ale prawdziwa. Środki przekazu wygrały ostatnie wybory, pokazały, że są nie tylko czwartą władzą, ale nawet „nadwładzą” lub pierwszą władzą.
Co to znaczy, że media są władzą - nieważne w tym momencie którą? Generalnie chodzi o to, że na świecie powstają ogromne koncerny medialne, których zadaniem stało się podporządkowywanie sobie opinii publicznej, kształtowanie tej opinii, wpływanie na to, o czym ludzie myślą i jak myślą. Owe koncerny, czy mówiąc wprost: ta monopolizacja mediów jest wielkim zagrożeniem dla państw narodowych, dla ich historii i tożsamości, a także dla demokracji, również dla wolności słowa. Jest także zagrożeniem dla ludzkiej moralności - choć to odrębne zagadnienie.
Przypomnę, że ok. 85 proc. prasy w Polsce jest w rękach kilku koncernów zagranicznych, które w zasadzie nie podlegają żadnej kontroli społecznej. Wniosek: suwerenność medialna Polski jest zupełnie stracona. W tak zmonopolizowanych mediach niewiele warte są kodeksy moralne dziennikarstwa, apele, rezolucje. Dziennikarze są w tych koncernach wyrobnikami słowa, piszą tylko o tym, na co pozwalają medialni decydenci. Dlatego to nie sami dziennikarze są czwartą władzą, lecz ich medialni mocodawcy, a nawet nie oni, ale jakieś anonimowe, zagraniczne centra. Stąd gołym okiem widać u nas ideologizację środków przekazu, co oznacza, że działające na polskim rynku prasowym koncerny zagraniczne promują obce nam wzory kulturowe, a bieżące informacje naświetlają przez pryzmat własnych interesów.
Niestety, nie wszyscy zdają sobie sprawę z potęgi mediów, z manipulacji w mediach. Dzisiaj nie można bezkrytycznie powoływać się na obraz telewizyjny i mówić: w telewizji pokazali, więc musi to być prawda. Środki techniczne są już tak doskonałe, że praktycznie można animować każdy obraz. Manipulacją jest również podporządkowanie wszystkiego w mediach prawom newsu, sensacji, co prowadzi do nadmiernego eksponowania tragicznych wydarzeń, zła, przemocy, obrazów zabijania, gwałtu, erotycznych perwersji. Jednym słowem - musi zawsze znaleźć się miejsce na odpowiedzialny komentarz, na przestrogę.
Dziś do środków przekazu należy również internet. Jego błyskawiczny rozwój oraz dostępność zaskoczyły świat. Z jednej strony - niezaprzeczalne korzyści, ogromne możliwości i udogodnienia w codziennym życiu; z drugiej - nie do końca rozpoznane zagrożenia dla jego użytkowników, związane przede wszystkim z obecnością szkodliwych treści (np. pornograficznych, rasistowskich, szerzących nienawiść czy fanatyzm). Jest to stosunkowo nowe zjawisko, zupełnie nieuregulowane ustawowo, tymczasem gwałtownie rośnie liczba osób, w tym dzieci i młodzieży, uzależnionych od internetu, a to zakłóca ich rozwój psychospołeczny i często prowadzi do tragedii osobistych i rodzinnych. Czyż nie należałoby powołać jak najszybciej stałego zespołu do spraw zagrożeń internetowych?
W minionej kadencji parlamentu wiele mówiło się o tym, aby media publiczne przywrócić społeczeństwu, to znaczy, aby realizowały misję: kulturową, narodową, wychowawczą, patriotyczną… Dużo udało się zrobić. Oby w tej kadencji nie było tak, że zamiast misji widzi się tylko „pełną miskę”, czyli myśli o pieniądzach, zarabianiu, konkurowaniu, zapominając o Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu