Demokracja sprzyja rozprzestrzenianiu się różnych treści i poglądów. Od paru już lat z niepokojem obserwuję wykorzystywanie w mediach motywów religijnych do propagowania bądź reklamowania rzeczywistości, które nie mają nic wspólnego z praktykowaną u nas powszechnie wiarą (chrześcijaństwo) i wyznaniem (Kościół rzymskokatolicki).
W spotach reklamowych występują niejednokrotnie osoby ubrane w stroje przypominające do złudzenia ubiory osób duchownych w szerokim tego słowa znaczeniu. „Księża”, „zakonnicy” i „zakonnice” swoim „kościelnym autorytetem” zachęcają do zachowań jasno sprecyzowanych przez scenarzystów i reklamodawców. Często odgrywane przez nich sceny trywializują różne liturgiczne czynności, co ze zrozumiałych względów budzi nie tylko niesmak, lecz generuje pytanie o granice tego typu rzeczy.
Wiele stacji radiowych również wykorzystuje wątki religijne. Bywają one zaczerpnięte także z Biblii. Zwroty: „zaprawdę”, „umiłowany syn”, „w imię ojca”, „wiekuisty” itp. reklamują słuchowiska czy książkowe (niby)bestsellery. Niekiedy też w tle do wypowiadanych kwestii słychać popularne kościelne melodie.
Coraz częściej tematy religijne pojawiają się w skeczach kabaretowych czy popularnych rozrywkowych programach. Niestety, bywa i tak, że oglądający je katolik zastanawia się, w którym momencie tak naprawdę są one śmieszne. Nagminnie okazuje się bowiem, że stoją one na żenująco niskim poziomie. Może zatem warto, choć nie mamy bezpośredniego wpływu na emitowane audycje, przynajmniej zastanowić się nad tym, co oglądamy czy słyszymy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu