Reklama

Sport

Katar: Polscy piłkarze przeciwni założeniu tęczowej opaski podczas zbliżających się mistrzostw świata

Osiem z trzynastu europejskich drużyn obecnych na piłkarskich mistrzostw świata w Katarze zgłosiło chęć dołączenia do akcji "One Love", w ramach której kapitanowie będą nosić podczas meczów tęczowe opaski, symbolizujące różnorodność płciową. Polska odmówiła.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na opasce kapitańskiej będzie widnieć tęczowe serce, które ma symbolizować różnorodność oraz solidarność ze społecznością LGBTQ.

Chęć występowania ze specjalnymi opaskami wyrazili kapitanowie Anglii, Belgii, Walii, Niemiec, Szwajcarii, Holandii, Danii oraz Francji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

"Złożyliśmy w FIFA wniosek o noszenie tęczowych opasek podczas całych mistrzostw świata w Katarze" - oświadczył Walijski Związek Piłki Nożnej w wydanym oświadczeniu.

Reklama

Zasady FIFA jednak zabraniają drużynom noszenia własnych projektów opasek kapitańskich podczas mistrzostw świata i wymaga się używania tych, które zostaną dostarczone przez władze międzynarodowej organizacji. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła w tej sprawie, ale według nieoficjalnych źródeł FIFA ma wydać decyzję w niedalekiej przyszłości.

Opaski mogą zostać założone przez kapitanów drużyn podczas najbliższych meczów Ligi Narodów, czyli rozgrywkach organizowanych przez UEFA.

Kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski zabierze do Kataru opaskę w kolorze flagi Ukrainy. Przyjęcie niebiesko-żółtej opaski przez Roberta Lewandowskiego ma jedynie wymiar symboliczny.

Podziel się cytatem

Pozostali europejscy uczestnicy - Chorwacja, Hiszpania, Polska, Portugalia oraz Serbia - nie wyraziły chęci przyłączenia się do "One Love".

2022-09-30 11:55

Ocena: +33 -5

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Trener Górnika nowym selekcjonerem

Adam Nawałka nowym selekcjonarem reprezentacji Polski w piłce nożnej.

Po odwołaniu Waldemara Fornalika nazwisko obecnego trenera Górnika Zabrze wymieniane było najczęściej w gronie potencjalnych kandydatów. Prezes PZPN Zbigniew Boniek zgodnie ze swoimi zapowiedziami nie zdecydował się na selekcjonera z zagranicy, ale wybrał swojego przyjaciela jeszcze z czasów występów w kadrze narodowej, wyznaczając mu jako główny cel awans na mistrzostwa Europy w 2016 r.
Adam Nawałka (rocznik 1957) to 34-krotny reprezentant kraju. Strzelił dla Polski jedną bramkę, w swoim debiucie w meczu z Węgrami. Był podstawowym zawodnikiem w drużynie Jacka Gmocha grającej na Mistrzostwach Świata w Argentynie w 1978 r. Bardzo dobrze rozwijającą się karierę przerwały kontuzje.
Nowy selekcjoner uzyskał tytuł trenera I klasy w Akademii Trenerskiej PZPN, tzw. Kuleszówce. W sezonie 1999/2000 zdobył wicemistrzostwo Polski z Wisłą Kraków. Rok później zakończył sezon na czele tabeli. W 2007 r. w dwóch meczach reprezentacji Polski zastępował Dariusza Dziekoanowskiego na stanowisku asystenta Leo Beenhakkera. Od 1 stycznia 2010 r. Nawałka objął drużynę Górnika Zabrze, pół roku później awansując do ekstraklasy. W obecnym sezonie zabrzańska drużyna plasuje się w czołówce tabeli, a trener Nawałka poprowadzi ją do ostatniego meczu w tym roku.
Środowisko piłkarskie wybór Zbigniewa Bońka przyjęło z mieszanymi uczuciami. Część ekspertów podkreśla brak doświadczenia nowego selekcjonera w meczach o dużą stawkę na arenie międzynarodowej. Nie trenował on też nigdy piłkarzy tego formatu co Lewandowski, Błaszczykowski, Boruc czy Szczęsny. Obawiają się, że będzie ulepszoną wersją Waldemara Fornalika. Jednak trzeba zauważyć, że trener Nawałka odbył wiele stażów zagranicznych, na których miał okazję podpatrywać najlepszych. Potrafi też zbudować autorytet. W pracy trenerskiej charakteryzuje się świetną organizacją i dążeniem do perfekcji, co świetnie widać w Górniku Zabrze. Z grona polskich trenerów wydaje się on najlepszym kandydatem.
Nawałka jest wielkim fanem włoskiej piłki, miejmy nadzieję, że w krótkim czasie gra naszych zawodników pod jego wodzą choć trochę będzie przypominać występy reprezentantów z Połwyspu Apenińskiego. 69. miejsce w rankingu FIFA to zdecydowanie poniżej oczekiwań polskich kibiców, a jednocześnie - miejmy taką nadzieję - dużo słabiej od możliwości czołowych naszych piłkarzy. Trzymamy kciuki za nowego selekcjonera i życzymy mu sukcesów!

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Świętość w codzienności

2024-04-25 11:28

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Przy relikwiach Męczenników z Markowej modlili się wierni z dekanatów: staszowskiego, świętokrzyskiego i połanieckiego.

– Witamy Józefa, Wiktorię i ich dzieci: Stasia, Basię, Władzia, Franciszka, Antosia, Marysię i dzieciątko, które w chwili egzekucji przyszło na świat. Jako rodzice daliście życie siedmiorga dzieciom i jednocześnie chroniliście życie innych ludzi. Nikt nie musiał was przekonywać, że życie każdego człowieka jest wartościowe i zasługuje na szacunek bez względu na pochodzenie czy wyznanie. My małżeństwa chcemy się od was uczyć i stawać w obronie tego, co słuszne nawet za cenę życia i pamiętać, że miłość jest silniejsza od nienawiści – mówili małżonkowie, witając relikwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję