Reklama

Kościół

Ks. Michał Lubowicki: Różaniec uczy mnie przede wszystkim pokory

Czy różaniec to w tym samym stopniu modlitwa maryjna co ewangeliczna, dlaczego Pan Bóg to nie „chytry handlarz” i czy historia naszego życia też może być częścią Ewangelii? O tym wszystkim rozmawiamy z ks. Michałem Lubowickim, autorem najnowszych rozważań różańcowych „Różańcem przez Słowo”, wydanych nakładem Biblioteki „Niedzieli”.

[ TEMATY ]

duchowość

modlitwa

rożaniec

Archiwum Ks. Michał Lubowicki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Damian Krawczykowski: Skąd pomysł na nazwę cyklu rozważań: Różańcem przez Słowo?

Ks. Michał Lubowicki: Dobre pytanie, choć niekoniecznie do końca do mnie, bo ostatecznie nie ja nadałem tytuł całemu cyklowi. Natomiast jest to zdecydowanie dobry tytuł. Od początku bowiem pomysł był taki, żeby tegoroczne rozważania mocno wiązały ze sobą Słowo Boże i codzienne doświadczenie człowieka, świat jego doświadczeń i przeżyć. W myśl tego, co podpowiadał nam święty papież Jan Paweł II w swoim liście apostolskim o różańcu z 2002 roku: „Różaniec należy do najlepszej i najbardziej wypróbowanej tradycji kontemplacji chrześcijańskiej. Kontemplować z Maryją to przede wszystkim wspominać. Należy jednak rozumieć to słowo w biblijnym znaczeniu pamięci, która aktualizuje dzieła dokonane przez Boga w historii zbawienia. Biblia jest opisem zbawczych wydarzeń, które mają swój punkt kulminacyjny w samym Chrystusie. Wydarzenia te nie należą tylko do „wczoraj”. Są także „dniem dzisiejszym” zbawienia. Aktualizacja ta urzeczywistnia się w szczególny sposób w liturgii: to, czego Bóg dokonał przed wiekami, nie dotyczy jedynie bezpośrednich świadków tych wydarzeń, ale swym darem łaski dosięga ludzi wszystkich czasów”. 

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stąd „Słowo” w tytule cyklu należy rozumieć szeroko. Nasze rozważania nawiązują bowiem zarówno do biblijnych opisów wydarzeń, które rozważamy w kolejnych tajemnicach, jak i do Słowa, które danego dnia słyszymy w liturgii. A nieraz także do postaci, życiorysów i słów świętych, których Kościół wspomina w październiku. Bo – jak to pięknie ujął papież Franciszek w swojej adhortacji o świętości w świecie współczesnym – przez każdego świętego, z właściwie przez każdego z nas Bóg raz jeszcze wypowiada do świata, w którym żyjemy, swoje Jedyne i Odwieczne Słowo. Papież zachęca nas: „Niech Bóg da, abyś umiał rozpoznać, jakie jest to słowo, to orędzie Jezusa, które Bóg chce powiedzieć światu poprzez twoje życie”.

Reklama

Książka „Różańcem przez Słowo” z rozważaniami w wersji drukowanej oraz e-wydania dostępna na stronie: rozancemprzezslowo.niedziela.pl

Czy dla Księdza różaniec to bardziej modlitwa maryjna czy ewangeliczna?

Myślę, że tego nie da się rozdzielić. I bałbym się to rozdzielać. Maryja jest Służebnicą Słowa. Jest tą, która mówi nam nieustannie: „Zróbcie wszystko, cokolwiek  wam powie Jezus”. Na tak ważnej dla nas w Polsce ikonie jasnogórskiej Maryja wskazuje na Jezusa, który w dłoni trzyma księgę Ewangelii. Jest taki fragment Ewangelii, który może nas w pierwszej chwili niepokoić. Jezusowi donoszą, że na zewnątrz czekają na Niego Matka i bracia, którzy chcą się z Nim widzieć. A On zamiast od razu do nich wyjść, wskazuje ręką na uczniów i mówi: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto słucha Słowa Bożego i zachowuje je, ten mi jest bratem, siostrą i matką”. I nam się w pierwszej chwili może wydawać, że Pan Jezus zachował się trochę nie w porządku wobec Maryi, niemalże się Jej „wyrzekł”. A tymczasem, jeśli On tak stawia sprawę, to tak naprawdę podkreśla tylko, jak bardzo Maryja jest Jego Matką – nie tylko przez więzi rodzinne, nie tylko przez biologiczne wydarzenie poczęcia i porodu, ale także w ten sposób duchowy, a więc najgłębszy i najistotniejszy, jako Ta, która przyjmuje Słowo i wypełnia je całym swoim życiem.

Autentycznie maryjna pobożność zawsze będzie prowadzić nas do spotkania z Jezusem w Jego Słowie. Jeśli odciąga nas od Słowa, a jego miejsce - nie daj Boże! - zapełnia czymś innym, to tak naprawdę nie jest to modlitwa, ani pobożność maryjna, ale wręcz antymaryjna - całkowicie sprzeczna z tym kim Ona jest i czego nas uczy. I choćby nie wiedzieć jak bardzo przy tym, za przeproszeniem, „wycierać sobie gębę” imieniem Maryi, to nie służy to ani Jej chwale, ani zbawieniu człowieka.

Reklama

Czy Księdza zdaniem różaniec odmawiany wraz z rozważaniami może przynieść większe owoce?

Coraz mniej lubię mówić o „owocach modlitwy”. Wiem, że to jest utarte i w jakiś sposób „klasyczne” pojęcie, ale wydaje mi się, że niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Takie mianowicie, że skupując się na „owocach” modlitwy, zaczynamy ją traktować (lub utwierdzamy się w traktowaniu jej) jako sposób uzyskiwania od Pana Boga pewnych dóbr (niekoniecznie materialnych), albo osiągania jakichś sprawności. Tymczasem nie o to przecież idzie w modlitwie. W ogóle nie idzie o coś, ale o Kogoś. O Niego. Taka lub inna forma modlitwy, praktyka pobożna jest tylko sposobem bycia z Nim. Reszta jest „efektem ubocznym” tego naszego bycia razem.

To się odnosi też do modlitwy różańcowej. I w tym sensie rozważania mogą być bardzo pomocne. One przypominają mi, że przede wszystkich chcę się spotkać z Chrystusem w tajemnicach Jego życia. A jednocześnie zapraszam Go do tego, co ja aktualnie przeżywam. Bez tego czym stają się „paciorki” różańca? Walutą, którą „handluję” z Panem Bogiem? Niektórzy mówią o „pociskach, którymi strzelamy w Złego”. Rozumiem tę przenośnię. Ale ona też jednak spłyca sprawę. Naprawdę imię Jezusa i Maryi ma być w moich ustach przede wszystkim „pociskiem”? Bronią? Chyba jednak chodziłoby bardziej o to, by przez modlitwę różańcową - ona jest do tego doskonała dzięki swojej „pokorze” i „dobrej rutynie” jakich nas uczy - przylgnąć do Jezusa i Maryi tak mocno, trwałe i serdecznie, by w efekcie tego przylgnięcia potem samo wezwanie ich imion „broniło” mnie przed złem, pokusą, grzechem, przypominając mi tę miłość.

Reklama

Ale uważałbym też z takim stawianiem sprawy, że różaniec bez „porządnych” rozważań jest gorszy. To by znaczyło, że w modlitwie liczy się przede wszystkim nasza sprawność intelektualna. Tymczasem cały czas idzie o Boga, przy którym trwamy na miarę naszych możliwości i zdolności. Nieraz jest i będzie tak, że nie jesteśmy w stanie zdobyć się na żadne „głębokie” rozważania. Ledwo „Zdrowaś Maryjo” jesteśmy w stanie powiedzieć z powodu zmęczenia, przeciążenia, wynikających z tego często rozproszeń. Warto starać się tak jak akurat umiemy wejść w medytację, rozważanie, dbać o ich jakość. Ale koniecznie trzeba pamiętać, że na modlitwie to my przynosimy Panu Bogu to, co i ile akurat mamy - najczęściej naszą biedę - a On z tym robi to, co On umie, czyli cuda. Pan Bóg to jest jednak ktoś więcej, niż mikrofalówka: Co włożyłeś, to masz, tylko podgrzane. On jest tym, który wciąż od nowa nas stwarza i podtrzymuje w istnieniu swoim Słowem. Także wtedy, gdy nasze słowa i myśli zawodzą.

Wielu modlitwę różańcową traktuje w sposób magiczny: odmówię 3 różańce dziennie, to na pewno to, o co się modlę, mi się spełni. Jak nie wpaść w tę pułapkę?

Po prostu się w nią nie pchać. Nie stawiać tak sprawy z Panem Bogiem, jakby był - przepraszam - „złośliwym dziadem”, którego trzeba wziąć na litość lub zaszantażować, albo „chytrym handlarzem”, którego da się przekupić odpowiednią „kwotą”. Brutalnie mówiąc, jeśli tak stawiamy sprawę, to istotne wydaje się pytanie: Do kogo ja się modlę? Do Boga żywego, który jest Ojcem? Czy raczej do jakiegoś swojego wyobrażenia, wynikającego aż nazbyt często z tego, jaki sam jestem w odniesieniu do innych?

Nieraz możemy złapać się też na tym, że modlitwę traktujemy „wyczynowo”. Powody mogą być różne. Czasem będzie to - najprościej mówiąc - nasza pycha lub coś „pychopodobnego”. Próbujemy sobie (albo i innym przy okazji) coś udowodnić, nawet nieświadomie  poprawiać sobie własna samoocenę: „O! Taki jestem! Dałem radę!”. Ale skłonność do takiej „wyczynowej” modlitwy może to być także objawem swego rodzaju nerwicy na tle religijnym lub „dokarmianej” obficie wątkami religijnymi. W niektórych przypadkach może nie obyć się bez pomocy psychologa, jeśli chcemy odzyskać zdrową duchowość. Na pewno warto zwracać uwagę na treści religijne jakimi się karmimy - unikać tych sączących w nas ciągłe poczucie lęku, zagrożenia i winy.

Reklama

Może na koniec zaznaczmy, że nie ma nic złego w odmawianiu całego różańca dziennie - nawet i wszystkich czterech jego części. Ale pod warunkiem, że to jest rzeczywiście mój sposób na trwanie przy Bogu w miłości bez lęku, a nie rodzaj niewolniczego czy najemniczego obowiązku, którego skrupulatne wypełnianie ma mi zapewnić jakieś zyski lub uchronić przed jakimiś nieprzyjemnościami.

A co Księdzu osobiście daje modlitwa różańcowa?

Ha! Ja się różańca ciagle uczę. I szczerze mówiąc, nie jestem największym bystrzakiem w różańcowej klasie… Natomiast różaniec mnie uczy przede wszystkim pokory. Pokory w relacji z Panem Bogiem, a przez to i z ludźmi. Bo to jest dla mnie taka modlitwa, która regularnie i wyraźnie pokazuje mi, że naprawdę nie jest aż tak ważne to, czym potrafię „błysnąć”, co „wnoszę”, ale że liczy się przede wszystkim to, co buduje każdą zdrową i głęboką relację: znaleziony i poświęcony czas, wierność i uwaga.

Druga rzecz, którą z czasem ogromnie pokochałem w różańcu to jest to, że on mi się „zaplątuje” w życie. W moją codzienność. Ja najczęściej odmawiam różaniec „w biegu”, pośród codziennych spraw, zajęć, obowiązków i trosk. I przez różaniec, przez jego kolejne tajemnice Pan Bóg mi pokazuje nieustannie, że to moje codzienne życie ze wszystkimi jego cieniami i blaskami też jest częścią Ewangelii, historii zbawienia.

Reklama

Jaki jest cel Księdza nowej książki z rozważaniami na miesiąc październik? Co może wnieść w życie osoby, która po nią sięgnie?

Może wnieść wszystko… Wszystko w tym znaczeniu, że pewnie jednych znudzi, innych może nawet zirytuje, bo akurat styl nie będzie im odpowiadał. Innych - mam nadzieję - zainspiruje; pomoże im odnaleźć siebie (na różnych poziomach) w różańcowych tajemnicach, a przez to odkryć to Słowo, które Pan wypowiada w ich życiu i pragnie wypowiedzieć przez ich życie. No i mam nadzieję, że tych drugich będzie jednak więcej.

Książka „Różańcem przez Słowo” z rozważaniami w wersji drukowanej oraz e-wydania dostępna na stronie: rozancemprzezslowo.niedziela.pl

Ks. Michał Lubowicki - ur. w 1990 r. W 2016 r. na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie obronił pracę magisterską z teologii duchowości poświęconą życiu i twórczości Romana Brandstaettera. W 2017 r. przyjął święcenia kapłańskie i pełni posługę jako ksiądz archidiecezji warszawskiej. Pracował w parafii pw. św. Zygmunta na Bielanach, a następnie jako rezydent w parafii pw. Ofiarowania Pańskiego na Ursynowie. Obecnie jest wikariuszem tejże parafii. Autor książek "Modlitwa, której potrzebujemy" (2020), "Nocą szukałam. Rekolekcje maryjne - zrób to (nie) sam" (2021) oraz "O kim mówi prorok? Szlakiem biblijnych zapowiedzi Mesjasza" (2022). Pisze dla portalu Aleteia.pl, czasopism "Któż Jak Bóg" i "Wzrastanie". Autor cyklów rozważań dla portalu Niedziela.pl. Głosi rekolekcje i konferencje. Prowadzi kanał "Drzewo Czuwające" na YouTube.

2022-10-05 08:16

Ocena: +4 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na Rok Wiary (1)

W liście apostolskim „Porta Fidei” Ojciec Święty Benedykt XVI zapowiada Rok Wiary, który rozpoczął się w całym Kościele 11 października br., w 50. rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II, a zakończy się 24 listopada 2013 r. w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. „Rok Wiary jest zachętą do autentycznego i nowego nawrócenia się do Pana jedynego Zbawiciela świata... Zwłaszcza w tym roku każdy wierzący powinien ponownie odkryć treść wiary, którą wyznaje, celebruje, przeżywa, przemadla, i zastanowić się nad samym aktem wiary” (Porta Fidei, p. 9, www.vatican.va). Wchodząc w ten czas rozważań, modlitwy i umacniania więzi z Bogiem należy przyjrzeć się własnej wierze i temu wszystkiemu, co wynika z przynależności do Kościoła.
Dlaczego wierzę? Spotykamy przecież na co dzień także ludzi niewierzących w Boga, niektórzy z nich są nawet szlachetni i dobrzy, wielu jest też takich, którzy zieją nienawiścią do wszystkiego, co jest inne i z nimi nie związane. Odpowiedzmy sobie na pytanie - dlaczego ja wierzę? Czy to tylko kwestia tego, że wierzyli dziadkowie i rodzice? A może dlatego, że np. podczas wojny ktoś został cudownie, w niezwykły sposób ocalony, gdy inni zginęli? Takich pytań można postawić bardzo wiele, będą też różne odpowiedzi.
Wiara nie jest dziełem tylko samego człowieka, ale przede wszystkim Bożym darem. To Bóg, który jest Miłością objawia się człowiekowi i zaprasza go do relacji osobowych ze Sobą. Gdy te relacje zostaną nawiązane On nieskończony, wieczny i kochający oddaje się do naszej dyspozycji, obdarza nas tym wszystkim, co sam posiada. To On wysyła „zaproszenie”, które trafia do nas różnymi drogami. „Wiara jest aktem osobowym, wolną odpowiedzią człowieka na inicjatywę Boga, który się objawia... Nikt nie dał wiary samemu sobie, tak jak nikt nie dał sam sobie życia” (KKK).
Każde zaproszenie najprościej można wysłać pocztą, można też wysłać przez posłańca, albo w jakiś inny sposób. Taką „Bożą pocztą” jest Kościół, któremu Bóg powierzył cały depozyt wiary. Kościół ma obowiązek pilnowania tego depozytu, ale ma też obowiązek udzielania go wszystkim, którzy o to poproszą. „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). W przedsoborowej liturgii chrzcielnej, na samym jej początku, kapłan stawiał pytania: „Czego żądasz od Kościoła Bożego?”. Odpowiadano: „Wiary”. „Co ci daje wiara?” - „Życie wieczne”.
Zaproszenia można różnie potraktować. Jedne przyjmujemy z zadowoleniem, np. na sylwestrowy bal lub na wesele. Wtedy panie szykują piękne stroje a panowie zrobią wszystko, by dobrze się bawić. Można też zaproszenie zlekceważyć, po prostu wyrzucić do kosza i o nim zapomnieć. Bywają także zaproszenia dostarczone bardzo późno, albo zagubione. Wszystkie Boże zaproszenia są wysłane w podobny sposób, ale ich realizacja jest nieco odmienna z powodu różnych warunków i okoliczności. Nie wszyscy ludzie mieli takie szczęście, aby od razu zostać obdarzonymi Bożą miłością, bo na tej drodze pojawiły się różne przeszkody obiektywne lub subiektywne. Z doświadczenia wiemy, że to zaproszenie bardzo szybko dociera do rodzin wierzących, które z radością przyjmują nowe życie i od razu decydują o chrzcie swego dziecka.
Ze zwykłych zaproszeń korzystamy wówczas, gdy spodziewamy się np. dobrej zabawy, przyjaznej atmosfery itp. Po prostu ufamy zapraszającemu, że będzie fajnie, rozrywkowo itd. Przyjmując Boże zaproszenie także trzeba zaufać bezgranicznie Temu, który zaprasza. Nie ma wiary bez zaufania, bez oddania się do całkowitej dyspozycji, nawet w sytuacji, gdy nie wszystko rozumiemy. Jeśli ufamy np. lekarzowi, kierowcy autobusu czy bankom, to dlaczego nie mielibyśmy zaufać Bogu, który jest Miłością? Przykładem takiego zaufania jest Maryja. Ona znalazła się w dość trudnej sytuacji, gdy Anioł Gabriel oznajmił Jej, że zostanie Matką Jezusa, nie rozumiała do końca Bożego planu, ale zaufała Bogu mówiąc: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Im bardziej człowiek ufa Bogu, tym bardziej jest wierzący. Warto tu przypomnieć kazanie pewnego pastora w okolicach wodospadu Niagara, który obydwa brzegi rzeki połączył grubą stalową liną. W pewnym momencie zapytał licznie zebranych wiernych: Wierzycie, że mogę po tej linie przejść na drugą stronę? Wszyscy gromko odpowiedzieli: - Wierzymy! Potem przyprowadził zwykłą taczkę i znowu zadał pytanie: - Wierzycie, że mogę na tę taczkę posadzić człowieka i przetransportować go po linie na drugi brzeg? I tym razem zebrani odpowiedzieli, że wierzą. Następnie zaproponował, aby ktoś wsiadł do tej taczki i zechciał wraz z nim udać się na drugą stronę. Oczywiście, tym razem chętnych nie było. Wszyscy wierzyli, ale nikt nie zaufał. Nie przypadkowo „Ojcem wiary” nazywa się Abrahama. Bóg zażądał od niego porzucenia swego kraju, majątku, pozycji i zaproponował mu wędrówkę w nieznane. „Wyjdź z twej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci wskażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród...” (Rdz 12, 1). Jego sytuacja stała się jeszcze bardziej trudna, gdy Bóg zażądał, aby w ofierze złożył swego jedynego syna Izaaka, który przecież miał być ojcem narodu wybranego. „Chrześcijanin nigdy nie może uważać, że wiara jest sprawą prywatną… Wiara jest decyzją o tym, że żyje się z Nim. To bycie z Nim prowadzi do zrozumienia powodów, dla których się wierzy” (Porta Fidei).

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski

2024-05-03 09:32

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

WOT

PAP/Paweł Supernak

Nie było żadnych wątpliwości, kto powinien otrzymać awans generalski, kto powinien zostać mianowany na te najważniejsze stanowiska dowódcze w wojsku polskim - podkreślił prezydent Andrzej Duda w swoim wystąpieniu po wręczeniu nominacji na stanowisko dowódcy generalnego RSZ i na stanowisko dowódcy WOT.

Prezydent Andrzej Duda wręczył w piątek akty mianowania gen. broni Markowi Sokołowskiemu na stanowisko dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i gen. bryg. Krzysztofowi Stańczykowi na stanowisko dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

Karol Porwich / Niedziela

- Maryja Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć jej macierzyńskiej opiece, przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Wieczorna Eucharystia pod przewodnictwem abp Wacława Depo, metropolity częstochowskiego oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych o. Samuel Pacholski, przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję