Dla św. Joanny Beretty Molli 28 kwietnia 1962 r. stał się dniem „wejścia” na najwyższe szczyty - niebo stanęło dla Niej otworem. Dla najbliższych była to próba wielkiego cierpienia. Tak wspomina ten czas mąż św. Joanny: „Bałem się, że mogę ją stracić, chwyciłem się jednego - modlitwy. Razem z naszymi małymi dziećmi błagałem Boga, by jej nie zabierał. Kiedy odeszła, prosiłem Pana, by mi pomógł wytrwać. Dzisiaj, po latach, wiem, że drogi nasze nie są drogami Bożymi, ani Jego myśli nie są naszymi myślami (por. Iz 55,8). Bóg obdarzył mnie wielką łaską, bo doczekałem nie tylko beatyfikacji, ale także kanonizacji mojej żony. Wiem także, jak w ojczyźnie ukochanego Jana Pawła II moja święta żona jest czczona, i wdzięczny jestem tym wszystkim, którzy ją przyjmują i mają w niej orędowniczkę przed Panem w niebie”.
To prawda, że jej kult w Polsce stał się tak bardzo mocny, a wręcz popularny. Jest to święta, która swoim uśmiechem i ofiarą przynosi nam piękny wzór do naśladowania. To ona ukazuje, jak żyć w dzisiejszych czasach, tak przepełnionych sprzecznościami i brakiem miłości. Jak się cieszyć każdym darem, szczególnie darem DZIECKA. To ona nazywała swoje dzieci SKARBAMI.
W jej osobie Jan Paweł II zostawił nam swój testament: Ratujcie życie każdego dziecka, tak jak św. Joanna. Trzeba też dodać, że była ona dosłownie ostatnią świętą ogłoszoną przez Papieża Polaka. Kanonizacja jej osoby zakończyła wszystkie kanonizacje tego pontyfikatu. Wiemy, że Jan Paweł II całe swoje życie poświęcił ratowaniu życia dziecka i rodziny. W każdej jego pielgrzymce przewijało się to wołanie o obronę życia. Przypominał światu nieustannie, że życie jest najważniejsze.
Św. Joanna mogła uratować siebie, tym bardziej że jej matczyne serce było targane wielkim cierpieniem z powodu konieczności pozostawienia swoich malutkich dzieci. Jednak zaufała Opatrzności Bożej i wybrała życie dziecka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu