O co chodzi w irańskim wewnętrznym konflikcie? - zastanawiał się „The Washington Times” i odpowiada, że gra idzie o wizje islamu. Z jednej strony barykady stoi militarny w istocie rzeczy reżim prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, oparty na sile służb bezpieczeństwa i złożony z weteranów Gwardii Rewolucyjnej z czasów walk w rewolucji islamskiej z 1979 r. Z drugiej strony protestujący, którzy - choć mają na swoich ustach hasła religijne - są kierowani przez laickie siły młodych ludzi posługujących się w organizacji protestu Internetem.
Religijne autorytety są podzielone. Z jednej strony - ajatollah Ali Chamenei, który poparł Ahmadineżada, a z drugiej - pozostający w domowym areszcie i próbujący zbudować opozycję wobec istniejącego porządku były prezydent Akbar Hashemi Rafsanjani. Ten ostatni odwiedził niedawno jedno z centrów islamskich, próbując pozyskać zwolenników. Udało mu się to w przypadku trzech wysokich islamskich duchownych. To za mało, by zdobyć przewagę. Reszta się boi.
Kto zwycięży w konflikcie? Zależeć to będzie od tego, czy władzy uda się szybko spacyfikować demonstracje. Jeśli nie, w Iranie może dojść do zmiany układu sił.
Protesty na teherańskich ulicach są największe od roku 1905, kiedy to Irańczycy po raz pierwszy zażądali wolnej elekcji.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu