Jak reagujemy na te sytuacje? Staramy się pomóc, staramy się stanąć przy ludziach potrzebujących pomocy, zaradzić. W niektórych sytuacjach jest to możliwe, ale w sytuacjach wielkich uzależnień, wielkich trudności to bardzo trudne i często mamy pokusę, aby uciec od odpowiedzialności. Usprawiedliwiamy się. Zwykła krytyka daje czasami ludziom namiastkę działania.
Ostatnia deska ratunku
Reklama
Jaka jest droga wyjścia? Przyjrzyjmy się słowom założyciela Ruchu Pomocników Matki Kościoła. 26 sierpnia 1969 r. napisał: „Pragnę dziś otworzyć serce swoje przed wami, aby wam odsłonić tajemnicę mocy trwania Kościoła Chrystusowego w Ojczyźnie naszej. Pragnę wam wyznać swoją wiarę w to, że tę moc trwania zawdzięczamy obecnej w misterium Chrystusa i Kościoła Bogurodzicy”. Doświadczamy udręki Kościoła, czyli naszych braci, w wymiarze codziennego życia. Prymas Tysiąclecia doświadczał udręki Kościoła, walki z Bogiem, w wymiarze całej Ojczyzny. W wymiarze zmagania się z systemem ateizmu i walki mocy ciemności z Bogiem. Nie stanął wobec tej rzeczywistości bezradnie, nie opuścił rąk. Szukał, skąd przyjdzie mu pomoc. Kiedy został aresztowany i uwięziony, właśnie wtedy oddał się w niewolę Matce Bożej, aby być Jej całkowitą własnością, narzędziem w Jej dłoniach. Uwierzył, że Ona jedna w tej bardzo trudnej sytuacji ma moc obronić Chrystusa, ma moc wyprowadzić nas na wolność, bo Ona jest Wszechmocą Błagającą. Zostawił nam drogowskaz, żeby odpowiedzieć na potrzeby codziennego życia. Tą Pomocą Nieustającą była dla Prymasa Tysiąclecia Maryja. Ona nie opuszcza także nas. Po wszystkie czasy przypomina nam słowa, które skierowała do sług na weselu w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5).
Maryja jest darem Boga dla wszystkich ludzi. Przez wieki doświadczamy, jak bardzo jest darem dla nas, Polaków. Uwięziony prymas Wyszyński pisał z Komańczy do Generała Zakonu na Jasnej Górze: „Tak mocno wierzę w to, że Opatrzność dała Polsce dodatkową pomoc wiążącą Naród w trudnych chwilach! Jasna Góra jest tą ostatnią deską ratunku dla Narodu. Występuje w sposób szczególnie widoczny wtedy, gdy jest ciężko i gdy już znikąd zda się nie widać ratunku”.
Zawierzyć Maryi to droga wyjścia z beznadziejności, to właśnie jest aktualność Ruchu Pomocników Matki Kościoła. Odkryć Maryję w sytuacjach naszego życia osobistego, w naszych rodzinach, w Kościele, w skłóconej Ojczyźnie - znaczy odnaleźć nadzieję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Krew ludzkich dramatów
Reklama
W ramach konkursu wiedzy o osobie i nauczaniu kard. Stefana Wyszyńskiego młoda dziewczyna mówiła: „Kiedy nauczycielka dała nam do czytania taką grubą księgę «Wszystko postawiłem na Maryję», pomyślałam sobie: Boże, ja tego nigdy nie przeczytam. Ale jak zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać, bo ta Matka Boża z obrazka stała mi się żywą osobą”.
Na pewno wielu z nas oglądało film „Pasja”. Jaka ludzka i bolesna była Maryja, gdy zbierała krew Chrystusa spływającą w czasie biczowania. Podobnie zbiera krew ludzkich dramatów na co dzień. Raz po raz przychodzi do świata, objawia się. Ale też mówi do nas na modlitwie - i to jest chyba najważniejsze - żebyśmy odkryli Jej obecność. Założyciel Ruchu Pomocników Matki Kościoła we wspomnianym liście pisał: „Wszędzie, gdzie zagubiony człowiek potrzebuje pomocy, gdy zdaje się wszystko stracone, wtedy zjawia się pomoc - Maryja”. Jak bardzo także dzisiaj potrzeba nam Jej pomocy! Jej obecności w naszym życiu narodowym, w tych wielkich trudnych sprawach, ale też i w naszym codziennym życiu wobec naszych własnych niemożliwości, wobec trudności w naszych rodzinach, w naszym otoczeniu. Pomocnicy pragną nie tylko prosić Maryję o pomoc, chcą stanąć Jej ku pomocy. Oddają się Jej za zbawienie ludzi i z Nią starają się nieść pomoc najbardziej potrzebującym. Stają się jakby Jej zakładnikami za innych, aby ocalić najbardziej zagrożonych braci, aby być Jej ku pomocy dla Kościoła i dla Ojczyzny. Jest to droga wymagająca radykalnej wiary, całkowitego oddania.
Bł. Jan Paweł II i sługa Boży kard. Stefan Wyszyński mieli odwagę, tak jak św. Ludwik Grignion de Montfort, jak św. Maksymilian Kolbe, oddać się Matce Bożej całkowicie, w niewolę. Prymas Tysiąclecia nie tylko osobiście stał się Jej niewolnikiem w więzieniu w Stoczku 8 grudnia 1953 r., ale całą Polskę oddał w niewolę Maryi, czyli na Jej absolutną własność, abyśmy nie byli już w żadnej innej niewoli, którą przez tyle wieków cierpiał nasz Naród. Znał sytuację Polski, znał jej dzieje, przeczuwał, jakie jeszcze doświadczenia mogą przyjść. Widział nasze położenie geopolityczne, w którym nie możemy liczyć ani na Wschód, ani na Zachód. Często powtarzał: „Nasze wyjście jest w górze”, dlatego zapragnął zabezpieczyć nasz skarb wiary i naszą wolność w Jej dłoniach. I znowu była to nie tylko prośba o pomoc, ale zgłoszenie całej naszej Ojczyzny ku pomocy Matce Bożej.
„To Jej dzieło”
Sens tych słów zrozumieliśmy kilkanaście lat później, gdy na Stolicę Piotrową został wybrany bł. Jan Paweł II. W jego osobie Polska z całym swoim doświadczeniem dziejowym, z całą swoją tajemnicą zawierzenia Maryi stanęła ku pomocy Kościołowi w całym świecie. Było to zwycięstwo Maryi. „Gdy podszedłem do Jana Pawła II - mówił kard. Wyszyński - z pierwszym homagium, usta nasze niemal jednocześnie otworzyły się imieniem Matki Bożej Jasnogórskiej - «To Jej dzieło»”. Wierzyliśmy w to mocno i wierzymy nadal. Wielkie dzieło zawierzenia Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II trwa nadal, nadal jest aktualne. We wspomnianym liście do Pomocników Ksiądz Prymas wyjaśnia: „Co to znaczy, że mam być pomocnikiem Maryi dla sprawy Chrystusa i Kościoła na ziemi? Od chwili, kiedy to sobie uświadamiam i na to się decyduję, oddaję się osobiście Maryi Matce Kościoła w Jej macierzyńską niewolę miłości za Kościół Chrystusowy. Odtąd wszystko czynić będę z Maryją”.
Dla wielu ludzi słowo „niewola” było zgorszeniem. Wszyscy dziś pragną wolności. Wolności nawet od praw Bożych, od wszelkiego podporządkowania, od trwałych więzów. Trudno dziś ludziom decydować się na drogę powołania, trudno na sakramentalne małżeństwo. Trudna jest dla nas dzisiaj decyzja na całkowite oddanie. Wolimy troszkę „pożyczyć” siebie Panu Bogu i ludziom, ale troszkę dla siebie zostawić.
Najgłębiej sens oddania w niewolę wyjaśnił Ojciec Święty Jan Paweł II na Jasnej Górze 4 czerwca 1979 r., kiedy to po raz pierwszy przybył do naszej Ojczyzny. „Znaczenie słowa «niewola», tak dotkliwe dla nas, Polaków, kryje w sobie podobny paradoks, jak słowa Ewangelii o własnym życiu, które trzeba stracić, aby je zyskać. Wolność jest wielkim darem Bożym, trzeba go dobrze używać. Miłość stanowi spełnienie wolności, a równocześnie do jej istoty należy przynależeć, czyli nie być wolnym, albo raczej być wolnym w sposób dojrzały.
Księdzu Prymasowi tak bardzo zależało na tym, aby nasze oddanie się Matce Bożej nie było tylko historycznym aktem, ale żyło w sercach przynajmniej niektórych ludzi. I tu, myślę, jest wielkie zadanie dla nas, Pomocników. Byłam świadkiem takich słów Prymasa Wyszyńskiego: „Gdyby w każdej parafii było chociaż 10 prawdziwych Pomocników Matki Kościoła, byłbym spokojny o losy Kościoła w Polsce”. Pamiętamy ten targ Abrahama z Bogiem: „Panie, jeżeli znajdę 50 sprawiedliwych, ocalisz to miasto? - Ocalę. A jeżeli 40...” i tak zszedł do 10. Nie było nawet 10 sprawiedliwych. Czy dzisiaj znalazłby Bóg 10 sprawiedliwych?
Potrzeba świadków
Być prawdziwym Pomocnikiem Matki Kościoła to postawić Boga we własnym życiu na pierwszym miejscu. To do końca życia dla każdego człowieka najbardziej aktualne zadanie. Nie tylko mamy się troszczyć o zbawienie innych, ale mamy stawać przed Bogiem w pokorze ze swoim własnym życiem. Mamy wziąć Maryję do siebie. „Uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27), nie do sąsiada, nie do sąsiadki. Do siebie. I z Jej pomocą, przez Jej dłonie mamy dać Bogu siebie. Dać właśnie jako ofiarę, jako zastawienie się za innych. „Świat dzisiaj bardziej potrzebuje świadków niż nauczycieli - powiedział Ojciec Święty Jan Paweł II - a jeżeli nauczycieli, to takich, którzy są świadkami”. Jego życie pokazało wartość świadectwa i wielką siłę człowieka, który żyje Bogiem. Przyszedł czas, gdy był słaby, chory, niedołężny, konający na oczach świata, a jednak wtedy zwyciężył. Zwyciężył wiarą, autentyczną przynależnością do Boga. Może nam się wydaje, że to jest bardzo mało, że powinniśmy przede wszystkim działać. I kard. Wyszyński, i Jan Paweł II zwracali uwagę, aby najpierw być... Najpierw być, potem mieć i działać. Oddać siebie Matce Bożej do dyspozycji i na co dzień być człowiekiem, nie ominąć brata w potrzebie. Postawa służby to jakby antidotum na dzisiejsze dążenie do sukcesu za wszelką cenę. Nie to jednak jest najważniejsze, ale służyć, pomagać, należeć do Boga, mieć oczy otwarte na człowieka. Wielkie jest pole niesienia pomocy i nikt z nas nie jest tutaj bezradny, bo mamy Matkę. Ja sam nie potrafię pomóc, ale przyzywam Ją na pomoc. Ja nie udźwignę, ale Ona nie zawiedzie.
Jeżeli ktoś chce zostać Pomocnikiem Matki Kościoła i przynależeć do Ruchu, może napisać pod adresem: ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego 12, 42-200 Częstochowa. Ale jeśli ktoś nawet nie napisze, a odda się Matce Bożej w niewolę miłości i z Nią będzie służył ludziom - także będzie prawdziwym Jej pomocnikiem.