Niech Bóg broni, żebyśmy nawet z najlepszymi chęciami rozrywali Kościół pod sztandarem tego czy innego „charyzmatycznego proroka”. Na takiego charyzmatycznego lidera i obrońcę osieroconej sprawy wyrósł ostatnio ks. Piotr Natanek: gromadzi ludzi, przyciąga ich uwagę m.in. do sprawy intronizacji Chrystusa Króla. Jednak nawet najlepsze intencje to wciąż za mało, by miał on prawo zachowywać się tak, jakby nie dotyczyły go, księdza diecezjalnego, reguły życia kościelnego. Obowiązuje go posłuszeństwo - z pamięcią o tym, że dopóki przełożony nie poleca wprost jakiegoś grzechu, trzeba się go słuchać. To nie jest kwestia oceny walorów poszczególnych osób - to kwestia wiary w Kościół. Myślę, że z taką świętą wiarą np. św. o. Pio zrobił ze swym posłuszeństwem więcej niż wszyscy „charyzmatyczni przywódcy” robiący wzór ze swego nieposłuszeństwa.
Jednak w przypadku ks. Natanka problem jest jeszcze głębszy. Nie znam dostatecznie jego wystąpień, podobno mocno egzaltowanych, ale jeśli np. podejmuje on działania tak dziwne, jak próba „chrzczenia” dusz zmarłych, to świadczy to o jakiejś prywatnej teologii, obcej nauczaniu katolickiemu. To już nie tylko nieposłuszeństwo, ale własna doktryna i ekscentryczne pojmowanie sakramentów.
Gdzie nie ma dogmatu i rozrywa się więzi z Kościołem, pojawia się szatańska pokusa tworzenia swojego własnego. Nawet jeśli w punkcie wyjścia intencje były czyste. Dlatego boję się, aby ta grupa nie poszła szlakiem, który znamy z dziejów np. mariawitów: od pobożności do aberracji.
Jak pomóc w obecnej sytuacji? Najgorzej można teraz przysłużyć się ks. Natankowi, tworząc wianuszek osób popierających go, usprawiedliwiających i jeszcze bardziej popychających do „oporu”. My powinniśmy modlić się za niego o stałość w wierze i posłuszeństwo Kościołowi.
Dodajmy jeszcze coś na koniec. Podstawowe przesłanie ks. Natanka wiąże się z intronizacją Chrystusa Króla. Byłoby dobrze, gdybyśmy zdawali sobie sprawę z tego, na czym polega katolickie i poprawne rozumienie intronizacji. Wielu z nas wyrosło w cieniu Jasnogórskich Ślubów, gdzie Naród pod przewodem prymasa Stefana Wyszyńskiego uznawał królowanie Maryi i Jej Syna nad Polską. Wielu szło potem drogą opisywaną przez Prymasa Tysiąclecia: królowania Jezusa nad Polską. Nie wystarczy więc powtarzać, że obecne inicjatywy na rzecz ogłoszenia Chrystusa Królem Polski są jakoś „sprzeczne z Ewangelią”. W końcu jest katolicką oczywistością, że „trzeba, aby On panował” - przez Maryję także nad Polską.
Pomóż w rozwoju naszego portalu