Po skutecznej, obfitującej w liczne sukcesy gospodarcze oraz dyplomatyczne, pełnej spełnionych obietnic m.in. wobec Polski, swojej pierwszej kadencji prezydent Donald Trump miał realne szanse na reelekcję. Dzisiaj wśród wielu ekspertów panuje zgoda, że dopiero atak chińskiego koronawirusa storpedował nadzieje republikanów na utrzymanie Białego Domu.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jasno, że wybory prezydenckie anno domini 2020 w Stanach Zjednoczonych wygrał Joe Biden. Mimo, że główne media po drugiej stronie Atlantyku, nawet te konserwatywne, jak telewizja “Fox News”, ogłosiły demokratę ostatecznym zwycięzcą i tytułują go mianem “prezydent-elekt”, a światowi przywódcy zdążyli już pogratulować mu sukcesu, ten rozdział amerykańskiej historii wciąż nie został zamknięty. Człowiek, który napisał książkę pt. “Nigdy się nie poddawaj”, prezydent Donald Trump, pozostaje wierny swojej dewizie i ani myśli uznawać porażki. Jego prawnicy składają pozwy sądowe dotyczące nieprawidłowości wyborczych w kluczowych amerykańskich stanach, a sam prezydent deklaruje, że gdyby liczyć jedynie legalnie oddane głosy, to on byłby zwycięzcą. Republikanin zapewniał o tym nie tylko za pośrednictwem swojego konta na Twitterze, lecz również w trakcie konferencji prasowej w Biały Domu.