Trybunał Konstytucyjny rozpatrując skargę NSZZ „S” (wielki sukces związku!), uznał za niekonstytucyjny przepis odbierający pracownikom dodatkowy dzień wolny za święto przypadające w dzień wolny od pracy. Według wnioskodawców z „Solidarności”, skutkiem złej regulacji jest sytuacja, że nawet w jednym zakładzie pracy jedna osoba może pracować np. 4 dni w tygodniu, jeśli święto wypadnie w dniu, w którym miała pracować, a inna będzie musiała pracować 5 dni, bo jej dzień pracy i święto wypadną w tym samym dniu. Trybunał Konstytucyjny podzielił tę argumentację. W ocenie składu orzekającego inkryminowany przepis bezpodstawnie różnicuje liczbę dni wolnych od pracy. Wyrok jest ostateczny, co oznacza, że zakwestionowany przepis straci moc z chwilą opublikowania wyroku w Dzienniku Ustaw.
Przypomnijmy, że nakaz oddawania pracownikom takiego dnia uchylono po wprowadzeniu od 2011 r. dnia wolnego w święto Trzech Króli. Zadziałano wówczas na zasadzie, że pod naciskiem społecznym - bo przecież wolne 6 stycznia zlikwidowali komuniści - jedną ręką niby przywraca się święto, ale drugą - zabiera. Lecz już wówczas, na etapie prac legislacyjnych w Sejmie i w Senacie RP ubiegłych kadencji, pojawiły się bardzo poważne wątpliwości co do konstytucyjności proponowanych zapisów. Nie przejęto się tym jednak i zatwierdzono sprzeczne z Konstytucją zapisy. Reprezentujący podczas rozprawy Sejm RP poseł Jerzy Kozdroń z PO, pytany, dlaczego uchwalono ustawę z wątpliwościami konstytucyjnymi, odparł z rozbrajającą szczerością: - Większość sejmowa uznała, iż zasadę, że wolne za święto przypadające w dniu wolnym od pracy nie przysługuje, należy zapisać ewentualnie przy następnej okazji, gdy będzie powiększany ustawowy katalog świąt wolnych od pracy.
Ta sytuacja pokazuje znacznie szerszy problem, który, niestety, jako senator RP, doświadczam w praktyce parlamentarnej. W pracach parlamentarnych nie liczą się argumenty merytoryczne i prawne zgłaszane przez ekspertów, ale doraźny interes polityczny. I dlatego mamy przepychanie przez rząd kolanem przez Sejm i Senat ustaw - przez rząd, który swoje zaplecze parlamentarne traktuje jak bezmyślną masę i maszynkę do głosowania. Często zdarza się, że z Sejmu do Senatu przychodzą ewidentne knoty legislacyjne firmowane przez rząd albo grupę posłów koalicyjnych, które rząd popiera. Legislatorzy senaccy zwracają uwagę na wątpliwości konstytucyjne, niedoróbki prawne, błędy, sprzeczności, niejasności interpretacyjne. Senatorowie PO w kuluarach sami przyznają, że słuszne są te zastrzeżenia i sami mają wątpliwości, ale jak przychodzi do głosowania - to uszy po sobie i nawet wbrew sobie posłusznie podnoszą rękę za szkodliwymi ustawami. Natomiast senatorowie PiS - zwracający uwagę na błędy i zgłaszający merytoryczne poprawki legislacyjne - są przegłosowywani przez większość z PO.
W ten sposób jest tworzone złe, szkodliwe prawo, które krzywdzi obywateli i podważa zaufanie Polaków do własnego państwa. Nic więc dziwnego, że pełne ręce roboty ma Trybunał Konstytucyjny, który będzie m.in. oceniał wyjątkowo kontrowersyjne ustawy przedłużające wiek emerytalny. Zobaczymy, jakie będzie rozstrzygnięcie w tej sprawie...
* * *
Jan Maria Jackowski
Publicysta i pisarz eseista, autor 10 książek i ponad 1100 tekstów prasowych. W latach 1997 - 2001 poseł na Sejm RP; w latach 2002-2005 wiceprzewodniczący, a następnie przewodniczący Rady m.st. Warszawy; w latach 2005-2007 sędzia Trybunału Stanu; od 2011 r. jest senatorem RP
www.jmjackowski.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu