Rok Pański 2018 obchodzony jest w Kościele polskim jako Rok św. Stanisława Kostki, młodziutkiego jezuity, patrona Polski, szczególnego opiekuna dzieci i młodzieży. 15 sierpnia obchodziliśmy 450-lecie jego chwalebnej śmierci. 14 sierpnia 1606 r. papież Paweł V ogłosił go błogosławionym.
Kaplica w Lublinie
Jezuicki kościół św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie, który dziś jest świątynią katedralną, stał się niedługo po śmierci Stanisława jednym z najważniejszych miejsc jego kultu w Polsce. Ufundował go Bernard Maciejowski, chorąży wielki koronny, późniejszy biskup i prymas Polski, kolega św. Stanisława z kolegium jezuickiego w Wiedniu. On też konsekrował tę świątynię w 1604 r. Stanisławowi Kostce dedykowano kaplicę kopułową po północnej stronie absydy. Dziś jest to kaplica Najświętszego Sakramentu. Ciekawa rzecz: ocalała ona jako jedyna z wielkiego pożaru, który strawił kościół w 1752 r. Możemy w niej podziwiać, w oprawie bogatych stiuków, cykl siedemnastowiecznych, nieco naiwnych fresków, opowiadających o życiu i cudach św. Stanisława. Malowidła w strefie dolnej ukazują cztery najważniejsze wydarzenia z jego życia ziemskiego, w strefie górnej natomiast cztery najważniejsze cuda przypisywane jego wstawiennictwu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bieg ku świętości
Reklama
Stanisław Kostka przybył do Wiednia na naukę w lipcu 1564 r. wraz z bratem Pawłem i wychowawcą Bilińskim. Wynajęli kwaterę u niejakiego Kimberkera, zawziętego luteranina. Gdy w grudniu 1565 r. Stanisław poważnie zachorował i prosił o wiatyk, gospodarz nie chciał słyszeć o wpuszczeniu do domu katolickiego kapłana. Wtedy właśnie miały miejsce nadprzyrodzone wydarzenia, które wywarły decydujący wpływ na dalsze losy Stanisława. Zostały one przedstawione na pierwszych dwóch freskach. Stanisław, przekonany, że wkrótce umrze, zwrócił się w modlitwie do św. Barbary, patronki dobrej śmierci, a ta przyszła do niego z nieba w towarzystwie aniołów, przynosząc mu Komunię św. W czasie choroby ukazała mu się także Najświętsza Maryja Panna, która złożyła w jego objęciach Dzieciątko Jezus. Od Niej doznał cudownego uzdrowienia i usłyszał wezwanie, aby wstąpić do Towarzystwa Jezusowego.
Stanisław szybko zrozumiał, że jego ojciec, dumny kasztelan zakroczymski, nie pozwoli mu nigdy wstąpić do zakonu, trwał jednak w przekonaniu, że musi mimo wszystko wypełnić wolę Bożą. Gdy jego starania spełzły na niczym, postanowił potajemnie opuścić Wiedeń i prosić gdzie indziej o przyjęcie do Towarzystwa Jezusowego. Za radą spowiednika, którego wtajemniczył w swoje plany, wyruszył 10 sierpnia 1567 r. do Bawarii. Przebrany za biedaka dotarł do Dylingi, pokonując pieszo 650 kilometrów. Trzeci fresk przedstawia Stanisława, który na kolanach prosi prowincjała św. Piotra Kanizjusza o przyjęcie do zakonu. Został przyjęty na próbę i wyznaczony do prac służebnych w konwikcie. Zdał ten trudny egzamin, a jego determinacja, gorliwość i pokora zyskały mu uznanie przełożonych. Wysłano go do Rzymu z listem polecającym do generała zakonu św. Franciszka Borgiasza. Dotarł tam 28 października 1567 r., i po kilku miesiącach złożył pierwsze śluby zakonne w kościele św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie mieścił się nowicjat. Na czwartym fresku widzimy go u stóp św. Franciszka, którego przedstawiono w czerwonych szatach, choć ów wielki święty nigdy nie przyjął nominacji kardynalskiej.
Reklama
Osiemnastoletni nowicjusz tak bardzo pragnął nieba, że 10 sierpnia 1568 r. skierował do Matki Bożej pisemną prośbę, aby zechciała go zabrać do siebie w uroczystość Jej Wniebowzięcia. Został wysłuchany. Wieczorem tego samego dnia nagle zachorował, prawdopodobnie na malarię. Choroba postępowała gwałtownie i Stanisław, po przyjęciu ostatnich sakramentów, oddał ducha Bogu w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568 r. Jego śmierć poruszyła cały Rzym i wywarła wielkie wrażenie na przełożonych zakonu, którzy rozumieli dobrze, że mają do czynienia z tajemnicą świętości. Wstrząsnęła ona także jego bratem, który właśnie dotarł do Rzymu, aby go zmusić do powrotu na łono rodziny. Zaczął się drugi etap w historii Stanisława: życie wieczne naznaczone licznymi cudami.
Znaki z nieba
Pierwszy cud przedstawiony w lubelskiej kaplicy to zwycięstwo wojsk Rzeczypospolitej nad znacznie liczniejszą armią turecko-tatarską sułtana Osmana II, odniesione pod Chocimiem 9 października 1621 r. Dramatyczna obrona Chocimia stała się jednym z symboli skutecznej walki z naporem islamu w Europie. Widzimy na fresku Stanisława Kostkę klęczącego w rydwanie u stóp Matki Bożej ponad walczącymi wojskami.
W 1630 r. szalała epidemia dżumy, dziesiątkująca ludność okolic Lublina. 21 września tegoż roku burmistrz, rajcy i inni świadkowie zeznali w formalnym procesie: „Za przyczyną bł. Stanisława Kostki Societatis Jesu, któremuśmy nas wszystkich i wszystko miasto nasze przez ślub przeszłego i teraźniejszego roku podczas złego powietrza z ufnością pod opiekę oddali, doznaliśmy cudownej obrony od morowego powietrza”. Na podziękowanie za cudowne ocalenie rada miejska obrała Stanisława Kostkę patronem Lublina. Czy drugi z fresków w kopule kaplicy przedstawia ową cudowną protekcję nad Lublinem? Jest tu pewna wątpliwość, ponieważ malowidło ukazuje wyraźnie św. Stanisława nad miastem ogarniętym przez pożar, bez żadnego nawiązania do zarazy. Interpretacja malowidła pozostaje zagadką do rozwikłania.
Reklama
W upalny dzień 31 lipca 1632 r., w domu krawca nazwiskiem Jan Kucharz, mieszkającego na końcu ulicy zwanej dziś Lubartowską, pojawiły się obfite łzy na wizerunku Stanisława Kostki. Po zbadaniu zjawiska uznano jego nadprzyrodzony charakter, a obraz otoczony spontanicznym kultem przeniesiono uroczyście do kościoła Jezuitów. Scenę procesji widzimy na trzecim fresku.
Czwarty cud związany jest z krwawym buntem Chmielnickiego. Król Jan II Kazimierz Waza, który przed wstąpieniem na tron sam był jezuickim nowicjuszem, idąc z wojskiem na wschód modlił się długo, wśród wielu łez, przed tym właśnie wizerunkiem, o zwycięstwo nad wrogiem. W dniach 28-30 czerwca 1651 r. zadał pod Beresteczkiem klęskę przeważającym siłom kozacko-tatarskim. Z pola walki uciekał ranny chan, uprowadzając ze sobą Chmielnickiego. Jan Kazimierz ofiarował złotą sukienkę na obraz bł. Stanisława w lubelskim kościele. Fresk przedstawia monarchę klęczącego przed niebieskim orędownikiem.
W 1670 r. papież Klemens X ogłosił błogosławionego Stanisława patronem Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a Benedykt XIII kanonizował go 31 grudnia 1726 r. Niestety, łaskami słynący lubelski wizerunek nie zachował się do naszych czasów.
Przesłanie
Co ma nam dziś do powiedzenia osiemnastoletni święty, zmarły 450 lat temu? List biskupów polskich na Rok św. Stanisława Kostki ujmuje w kilku trafnych zdaniach jego przesłanie: „Do wyższych rzeczy zostałem stworzony”. W tej słynnej maksymie, którą przyjął on za dewizę życiową, nie było cienia pychy, a jedynie głęboka świadomość, że człowiek, powołany przez Boga do świętości, nie może być miernotą, idącym na kompromisy z grzechem. „A ty się odważ świętym stanąć Pana. A ty się odważ stanąć jeden sam” (Cyprian K. Norwid). W epoce szalejącej reformacji nie wstydził się katolickiej wiary i gorliwej pobożności. Za miłość do Jezusa w Najświętszym Sakramencie i do Matki Najświętszej płacił konsekwentnie cenę przykrości i upokorzeń, nawet od swoich najbliższych. „Trzeba się uczyć, aby podobać się Bogu i ludziom, a w przyszłości ojczyźnie i sobie samemu przynieść korzyść”. Był wytrwały w pracy nad sobą i w wypełnianiu wielkich i małych obowiązków. Z twardym, życiowym realizmem i zdolnością osiągania celów ponad siły łączył niezwykłą tęsknotę za niebem. Udowodnił, że w niebie człowiek może uczynić znacznie więcej, niż na ziemi.
Jan Paweł II powiedział o nim: „Jest to postać niezwykła ze względu na krótkość jego życia i na dojrzałość powołania chrześcijańskiego i zakonnego (…). Jego krótka droga życiowa z Rostkowa na Mazowszu przez Wiedeń do Rzymu była jak gdyby wielkim biegiem na przełaj do tego celu życia każdego chrześcijanina, jakim jest świętość (…). Szukajmy u niego stale wspomożenia dla całej młodzieży polskiej, dla całej młodej Polski” (13 listopada 1988 r.).