Reklama

Święci i błogosławieni

Patronem cyklu Wielcy Polskiego Kościoła jest

Apostoł odrzuconych

Postać o. Jana Beyzyma – jezuity, który poświęcił swoje życie „najnieszczęśliwszym z nieszczęśliwych” wciąż imponuje siłą wiary.

Niedziela Ogólnopolska 34/2023, str. 20-21

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

M. Czermiński, X. Jan Beyzym T.J. Ofiara miłości, Kraków 1913

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Całe życie o. Jana Beyzyma było jednym wielkim poświęceniem. Kiedy jego ojciec dostał wyrok śmierci za udział w powstaniu styczniowym i musiał uciec za granicę, kilkunastoletni Jan pomagał matce w utrzymaniu rodziny i wychowaniu młodszego rodzeństwa. Nie bał się ciężkiej pracy fizycznej. Później jako zakonnik okazał się znakomitym wychowawcą młodzieży w Zakładzie Naukowo-Wychowawczym Ojców Jezuitów w Chyrowie. Kiedy jednak zapoznał się w czasopismach misyjnych z problemem trądu, zapragnął nieść pomoc najbardziej opuszczonym, „najnieszczęśliwszym z nieszczęśliwych”. W wieku prawie 50 lat, poprosił o taką możliwość swoich przełożonych i po kilku latach otrzymał zgodę na przeniesienie na Madagaskar.

Tu nie wącha się kwiatów

Po wielu przygodach w podróży o. Beyzym znalazł się w końcu w schronisku dla trędowatych w Ambahiwuraku, lecz doznał tam wielkiego rozczarowania: „Jadąc, sądziłem, że zastanę, jeżeli nie porządny, to przynajmniej siaki taki szpital, a zastałem najokropniejszą nędzę i nic więcej. (...) To dziura, w której i psów nie godziłoby się trzymać”. 150 trędowatych koczowało w walących się barakach, podzielonych na salki bez okien, podłogi i podstawowych sprzętów. W porze deszczowej mokli, a wielu leżało w błocie. Umierali bardziej z wycieńczenia i głodu niż na skutek choroby.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jezuiccy misjonarze mieszkający w stolicy Madagaskaru raz na tydzień przysyłali tutaj po 2 litry ryżu na chorego. Opieka duchowa polegała na tym, że co miesiąc zjawiał się tam misjonarz na parę godzin i udzielał sakramentów katolikom. Tak też widziano posługę o. Beyzyma. Ale on, jako pierwszy kapłan na wyspie, chciał zamieszkać pośród nich i na stałe im pomagać. Wybudowano więc dla niego lepiankę obok baraków dla chorych.

Ojciec Jan wprowadził się tam na początku lutego 1899 r. Po 2 tygodniach napisał list do znajomego, że płacze, gdy go nikt nie widzi, bo nie może bez łez patrzeć na ludzkie cierpienia. Prowincjałowi, pytającemu o warunki pracy wśród trędowatych, napisał: „Do smrodu trzeba się przyzwyczajać, bo tu nie wącha się kwiatów. Widok ran też niezbyt pociągający. Kiedy po trzech albo czterech godzinach opatrunku wrócę do siebie, to po umyciu się i wykarbolowaniu jeszcze czuję, że śmierdzi na mnie wszystko”.

Reklama

Polski zakonnik starał się też rozbudzić religijnie swoich podopiecznych. Wyremontował budynek służący za kaplicę, wyrzeźbił dla niej ołtarz, w którym umieścił przywieziony z Polski wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Prowadził katechizację, udzielał sakramentów, starał się nawet głosić co roku rekolekcje: „Czy wiele rozumieją, to inne pytanie. Mam w Panu nadzieję, że choć trochę skorzystają, bo jak zwykle robię ze wszystkim, tak i teraz oddałem trzydniówkę w ręce Najświętszej Pani i proszę Ją, żeby kierowała moimi myślami i słowami, a sercami moich czarnych słuchaczy, zatem owoc być musi”.

Luksusy dla trędowatych

W czasach o. Beyzyma nie było żadnych specjalnych lekarstw na trąd. Zauważył on jednak, że zdrowy pokarm i troska o higienę zapobiegają zarażaniu się, a nawet wstrzymują postęp choroby u dotkniętych nią w mniejszym stopniu oraz mocniejszych. Szybko wpadł na pomysł, żeby dla swoich podopiecznych wybudować porządny szpital. Środków na to nie miał, nie mógł ich także znaleźć na Madagaskarze. Za pośrednictwem czasopism misyjnych zwrócił się więc o pomoc do społeczności międzynarodowej, szczególnie do rodaków żyjących w różnych krajach. Wkrótce ofiary zaczęły napływać ze wszystkich stron, także od Polaków z: Ameryki, Rosji, Włoch i Francji. Fundusze na pomoc dla trędowatych zbierali także jego znajomi, zakonnicy i zakonnice, a nawet wychowankowie z Chyrowa.

Pieniądze przeznaczone na budowę szpitala popłynęły nadzwyczaj szeroką strugą, kłopoty zaczęły się jednak na miejscu. Kilka lat trwało znalezienie odpowiedniej lokalizacji. Kiedy o. Beyzym dogadywał się z władzami administracyjnymi, kłody pod nogi kładli mu francuscy zwierzchnicy zakonni i miejscowy biskup, którzy zebrane fundusze chcieli przeznaczać na inne cele. Kwestionowano zasadność budowy tak nowoczesnego ośrodka i jego bogatego wyposażenia. W końcu – w uroczystość Bożego Ciała, 16 czerwca 1911 r., poświęcono szpital w Maranie. Trędowaci znaleźli w nim wygodne pomieszczenia. W dwu funkcjonalnie zaprojektowanych i porządnie zbudowanych skrzydłach znajdowało się po 6 obszernych sal, jadalnia, kuchnia, magazyny, apteczka, składy. Każdy chory miał własne łóżko, stolik i mały obrazek Matki Bożej Częstochowskiej wiszący na ścianie nad głową.

Reklama

Weź ten medalik

Problemy z budową i ukończeniem szpitala ze strony, z której najmniej się ich spodziewał, wyczerpały cierpliwość zakonnika. Pisał z goryczą: „Obrzydły mi porządnie te wszystkie trudności, które mi tu robią. Nie poczuwam się do tego, żebym miał nie poddawać się woli Bożej, bo trwam na posterunku, o ile mi się zdaje, tak samo gorliwie jak przedtem, tylko obrzydło mi to wszystko, bo nie można przecie nie czuć tego, co się czuje”.

Coraz mocniej pragnął nowego wyzwania. Tym razem zamierzał się osiedlić na Dalekim Wschodzie, na Sachalinie, aby nieść pomoc duchową i materialną katorżnikom, wśród których było wielu Polaków. Tym ludziom, skazanym na zagładę, pragnął oddać resztę swojego życia. Chwalił się, że mimo wieku czuje się jeszcze dobrze: „Chociaż wprawdzie już po kopie, ale jeszcze nie po chłopie. Nie tylko że nie posiwiałem, ale nawet nie jestem szpakowaty. Wąsa nie podkręcam, bo go nie mam, ale z łaską Bożą trzymam się jeszcze dobrze, nie jak stary grzyb, tylko jak robotnik zdolny do zarobku”. Czekając na zgodę na wyjazd ze strony swoich zwierzchników zakonnych i władz carskich, przygotowywał się intensywnie do wyjazdu. Zapuścił nawet zarost, żeby się bardziej upodobnić do przyszłych podopiecznych.

Reklama

Nie dane mu było jednak spełnić ostatniego marzenia. Długie lata intensywnej pracy, przeżyte w skrajnym ubóstwie, dały w końcu o sobie znać. Po krótkiej chorobie zmarł 2 października 1912 r., w czasie, kiedy w szpitalu rozpoczynała się zwykle poranna Msza św. Kilka dni przed śmiercią przekazał posługującej w szpitalu s. Annie Marii swój medalik z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej ze słowami: „Weź, siostro, ten medalik, miej go zawsze na sobie i nigdy się z nim nie rozstawaj. Będzie dla ciebie źródłem siły i błogosławieństwa Bożego w najcięższych chwilach prowadzenia dzieła”.

Ojciec Jan Beyzym został beatyfikowany 18 sierpnia 2002 r. przez Jana Pawła II w Krakowie. Szpital pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Maranie leczy chorych do dzisiaj. Ciało jego założyciela spoczywa w sarkofagu w szpitalnej kaplicy.

Cykl powstał dzięki LINK4 POLSKIEJ FIRMIE UBEZPIECZENIOWEJ

Archiwum TK Niedziela

Archiwum TK Niedziela

2023-08-14 14:22

Ocena: +18 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty w trudnych czasach

Niedziela Ogólnopolska 25/2023, str. 20-21

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Zbigniew Kotyłło, Portret Honorata Koźmińskiego/ commons.wikimedia.org

Ten Boży człowiek, służąc ludziom, oparł się największej machinie represji swoich czasów.

Carski aparat bezpieczeństwa był doskonale naoliwioną maszynerią, która utrzymywała porządek w rozległym wielonarodowym imperium. Agenci mieli ręce pełne roboty, szczególnie na ziemiach polskich, gdzie po powstaniu styczniowym carat postanowił zniszczyć to, co podtrzymywało tożsamość narodową Polaków – wiarę i Kościół. Wiele zakonów uległo kasacji, a te, którym Rosjanie pozwolili funkcjonować, zostały skazane na powolne wymieranie, ponieważ nowicjaty administracyjną decyzją władz zaborczych zamknięto lub poddano rygorystycznemu nadzorowi państwa. Nad każdą dziedziną kościelnego życia ciążył terror carskiej policji. W tych trudnych czasach przyszło żyć bł. Honoratowi Koźmińskiemu, który uczynił wszystko, aby życie zakonne w Polsce nie ustało. Stał się on nie tylko odnowicielem życia zakonnego, lecz także twórcą jego nowatorskiej formy, która przypomina dzisiejsze instytuty świeckie.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Wenecji: Młody człowieku - wstań i idź!

2024-04-28 10:52

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

"Młody człowieku, który chcesz wziąć w ręce swe życie, wstań! Otwórz swoje serce przed Bogiem, podziękuj Mu, przyjmij piękno, którym jesteś; zakochaj się w swoim życiu. A potem idź! Wyjdź, idź z innymi, szukaj samotnych, nadaj barwy światu swoją kreatywnością, pomaluj drogi życia Ewangelią. Wstań i idź" - wezwał Franciszek podczas spotkania z młodzieżą na placu przed bazyliką Santa Maria della Salute w Wenecji. Papież zachęcił: "Weź życie w swoje ręce, zaangażuj się; wyłącz telewizor i otwórz Ewangelię; zostaw telefon komórkowy i spotkaj się z osobami!

Franciszek zachęcił młodych do dzielenia się doświadczeniami, które są tak piękne, że nie można ich zatrzymać dla siebie. "Jesteśmy tu dzisiaj właśnie po to: aby na nowo odkryć w Panu piękno, którym jesteśmy i by radować się w imię Jezusa, Boga młodego, który miłuje młodych i który zawsze zaskakuje" - powiedział papież.

CZYTAJ DALEJ

Elżbieta Rafalska: Umiejętnie potrafiliśmy skorzystać ze środków unijnych przez 20 lat obecności w UE

2024-04-29 07:49

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Elżbieta Rafalska

YouTube

Rozmowa z europoseł Elżbietą Rafalską

Rozmowa z europoseł Elżbietą Rafalską

Umiejętnie potrafiliśmy skorzystać ze środków unijnych przez 20 lat obecności w Unii Europejskiej, a swoboda przepływu osób i usług była najcenniejszą wartością tego okresu - podkreśla Elżbieta Rafalska w rozmowie z portalem niedziela.pl.

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości dodaje jednak, że wstępując do Unii Europejskiej byliśmy przekonani o gwarancji zachowania swojej odrębności, co dziś nie jest już takie oczywiste.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję