W obozach w Bośni i Hercegowinie przebywa w sumie ponad 6,5 tys. osób, które uciekły przed wojną i biedą z Iraku, Syrii oraz z Turcji. Poza oficjalnymi ośrodkami recepcyjnymi znajduje się kolejne 3 tys. migrantów. Jezuicka Służba Uchodźcom apeluje do władz Unii Europejskiej o jak najszybsze otwarcie korytarzy humanitarnych i zajęcie się potrzebującymi. Wolontariusze przyznają, że od samego początku wielką hojnością wykazała się miejscowa ludność. To ona pomogła uciekinierom bardziej niż oficjalne struktury. Dla miejscowych wojna jest przecież niedawnym wspomnieniem.
„Bośnia, podobnie jak Turcja oraz Libia, czy też pod pewnymi względami greckie wyspy, to papierki lakmusowe wielkiej hipokryzji Europy. Przez lata nie zaproponowano żadnego sensownego rozwiązania, a to generuje kryzys. Przykład obozu Moria jest znamienny. To samo miało miejsce w Libanie, w Trypolisie, gdzie miejscowa ludność podpaliła syryjski obóz dla uchodźców – powiedziała Francesca Mannocchi. – Uważam, że należy brać przykład z rozwiązania włoskiego. Korytarze humanitarne, które otworzyły Włochy, łączą zaangażowanie społeczeństwa obywatelskiego, stowarzyszeń i organizacji, kościołów i rządów. Wszystkie napięcia wynikają z tych samych zaniedbań i doraźnych działań. Problemy w obozach są analogiczne, a to dlatego, że brakuje rozwiązań strukturalnych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu