Wypędzając złego ducha, wszyscy egzorcyści czynią to oczywiście, odwołując się do Bożej mocy, do mocy imienia Jezus. Jako swoistych sojuszników w walce z szatanem przywołują jednak na pomoc także Tę, która stoi w epicentrum walki ze złem, Dziewicę, która miażdży głowę węża – nową Ewę, Matkę Bożą, Świętą Bożą Rodzicielkę, a także księcia wojska niebieskiego Świętego Michała Archanioła, archaniołów, swoich aniołów stróżów oraz mieszkańców nieba – Bożych świętych. Kontynuując misję uwalniania ludzkości spod władzy księcia ciemności, żyjący blisko Boga i bezskutecznie dręczeni przezeń święci byli bardzo skutecznymi pogromcami duchów nieczystych. Dawniej – w czasach, gdy chrześcijaństwo dopiero podbijało świat – wypędzanie demonów z ludzi i miejsc było dla nich niemal codzienną aktywnością. W opisach ich życia znaleźć można mnóstwo takich historii. Szatan najbardziej bał się zazwyczaj tych najpokorniejszych, najbardziej rozmodlonych i najbardziej umartwionych. W tym gronie znajdował się Święty Antoni Opat.
Reklama
Ze złymi duchami niezwykle skutecznie potykali się także Święty Mikołaj, Święty Patryk, Święty Marcin i cała plejada innych świętych starożytnego i nowożytnego świata.
WYPĘDZANIE PRZEZ... POLICZKOWANIE
Reklama
Reklama
Patronem egzorcystów jest żyjący na przełomie V i VI w. Święty Benedykt z Nursji. Skutecznie walczył z diabłem, chociaż nie był egzorcystą i prawdopodobnie nie był nawet kapłanem. Opisy dwóch takich przypadków znaleźć możemy w żywocie Świętego Benedykta zawartym w drugiej księdze „Dialogów” Świętego Grzegorza Wielkiego. Czytamy tam o pewnym niemającym święceń duchownym z kościoła w Akwinum, którego „jego biskup, czcigodny mąż Konstancjusz wyprawił (...) w pielgrzymkę do wielu grobów męczenników w nadziei, że odzyska dzięki nim zdrowie. Święci męczennicy nie wysłuchali jednak jego modlitwy, aby tym bardziej stało się jasne, jak wielką łaską obdarzony jest Benedykt. Wreszcie zaprowadzono go do sługi wszechmogącego Boga, Benedykta, który pomodlił się z głębi serca do Pana Jezusa Chrystusa i natychmiast wypędził odwiecznego wroga z opętanego. Uzdrowionemu zaś dał takie polecenie: »Idź i odtąd nie jedz więcej mięsa. Nigdy także nie waż się przyjąć święceń kapłańskich. W dniu zaś, w którym byś się ośmielił przyjąć święcenia, zaraz wpadniesz z powrotem pod władzę szatana«”. Niestety wkrótce stało się tak, jak Benedykt zapowiadał: „Odszedł zatem ów duchowny uzdrowiony, a ponieważ niedawne cierpienie pozostawia zazwyczaj lęk w duszy, przestrzegał przez czas jakiś poleceń męża Bożego. Kiedy jednak po długich latach widział, jak wielu starszych od niego odchodzi już z tego świata, a wyprzedzają go młodsi, którzy otrzymali święcenia, zlekceważył sobie słowa męża Bożego, tak jakby już zdążył zapomnieć, i sam przyjął święcenia kapłańskie. A diabeł, który go ongiś opuścił, wkrótce znowu opanował i tak długo dręczył, aż w końcu życia pozbawił”. Na szczęście druga historia, w której papież Grzegorz Wielki ukazał nam Benedykta wypędzającego Szatana zwykłym... wymierzeniem policzka, skończyła się znacznie lepiej: „Pewnego dnia, gdy Benedykt szedł do kaplicy Świętego Jana znajdującej się na samym szczycie góry, spotkał po drodze odwiecznego wroga, który – przybrawszy postać weterynarza – niósł róg i trójnóg. »Dokąd idziesz?« – zapytał go mąż Boży. »Idę do braci« – odpowiedział diabeł – »aby dać im lekarstwo«. Czcigodny ojciec udał się wtedy na modlitwę, a skończywszy ją, śpiesznie powrócił. Tymczasem zły duch natrafił na starszego mnicha, który czerpał właśnie wodę. Natychmiast go opętał, rzucił na ziemię i strasznie dręczył. Kiedy mąż Boży, wracając z modlitwy, zobaczył go tak srodze męczonego, wymierzył mu po prostu policzek. A policzek ten wypędził od razu złego ducha, który też już nigdy więcej nie ośmielił się napastować owego mnicha”.
Do dziś wielu egzorcystów – podobnie jak czynił to najsłynniejszy egzorcysta świata, zmarły w 2016 roku ojciec Gabriele Amorth – podczas pełnienia posługi egzorcyzmowania posługuje się tzw. krzyżem Świętego Benedykta, czyli krucyfiksem z wpisanym weń medalem Świętego Benedykta uznawanym za niezwykle skuteczną broń w walce z szatanem.
TO TYLKO FRAGMENT KSIĄŻKI "Cuda Wielkich Świętych". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!
UGODZONY STRZAŁĄ POKORY
Otrzymaną od Boga wielką mocą wypędzania złych duchów zasłynęła również kobieta - Święta Katarzyna z Sieny. „Kiedy egzorcyści nie mogli sobie poradzić z jakimś przypadkiem, odsyłali takiego delikwenta do Świętej Katarzyny, która nie była ani kapłanem, ani egzorcystą. Ona modliła się i swoją wiarą potrafiła uprosić nadzwyczajne uwolnienia” – opowiadał we „Wspomnieniach egzorcysty” ojciec Gabriele Amorth. Żyjąca w XIV wieku Włoszka, dominikańska tercjarka Katarzyna ze Sieny (Katarzyna Benincasa), była jedną z największych mistyczek Kościoła, a dziś jest doktorem Kościoła i patronką Europy. „Przebywała zawsze myślą w niebie”, a jej ulubionym zajęciem było rozprawianie z inteligentnymi ludźmi o Bogu. Poświęciła się modlitwie i czynieniu dzieł miłosierdzia. Często „rozmawiała wewnętrznie z Panem”, doznawała ekstaz, lewitacji, ukazywali jej się Jezus, Maryja i święci, doświadczyła duchowych zaślubin i „wymiany serc” z Jezusem, miała niewidzialne stygmaty, prorokowała, nawracała grzeszników, uzdrawiała chorych, dokonywała „materialnych” cudów i na rozkaz Chrystusa zaangażowała się także w reformowanie Kościoła. Oczywiście w jej przypadku nie obyło się bez dręczenia przez demony, co tylko – jako że zawsze wychodziła z tego obronną ręką – pomagało jej skutecznie się z nimi rozprawiać. „Moc Pana Jezusa, a raczej sam Pan Jezus ukrywający się w sercu Dziewicy” ujawniała się – jak pisał jej biograf bł. Rajmund z Kapui – „nakazując podziemnym duchom, by opuściły opętanych”, bowiem Katarzynie „podległe (...) były w imię Pana Jezusa siły niebieskie, ziemskie i podziemne”. Rajmund opisał dwa cudowne uwolnienia opętanych, jakie uczynił Bóg za przyczyną Świętej Katarzyny jeszcze za jej życia. Pierwszym było uwolnienie ośmioletniej Laurencji, dziecka z rodziny, która poświęciła się służbie Bożej. „Zły duch zaczął przez jej usta mówić po łacinie, a dziewczynka w ogóle łaciny nie znała. Odpowiadała mimo to w tym języku na głębokie i trudne kwestie, odsłaniała często czyjeś grzechy i tajemnice. Wszystko to świadczyło o tym, że przebywał w niej potępiony duch, który z dopuszczenia Bożego, z przyczyn ludziom nieznanych, męczył niewinną dziewczynkę”. Rodzice „przywodzili ją do relikwii różnych, by dzięki ich cnotom i zasługom zły duch ją opuścił”. Wszystko na nic. Poradzono im wtedy, aby udali się do Katarzyny. Ta nie była tym zachwycona. Mało powiedziane. „Cóż za pomysł? To ja codziennie zadręczana jestem przez złe duchy, więc jak sobie dam radę z duchami obcymi?” – odpowiedziała i... uciekła. podstępem wprowadził jednak dziewczynkę do jej celi i pod nakazem posłuszeństwa polecił Katarzynie, by pozwoliła jej „w swym mieszkaniu przenocować do rana”. Cóż miała robić biedna Katarzyna, kiedy nawet spowiednik nie chciał uchronić jej przed konfrontacją ze złym duchem. „Czując się jakby zewsząd osaczona, uciekła się do zwykłego sobie ratunku: do modlitwy. Kazała dziewczynce razem ze sobą na kolanach się modlić. I tak przepędziła na walce z szatanem całą noc. I cóż dalej? Zanim nadszedł dzień, demon, chociaż z oporem, ale ostatecznie ustąpił, pokonany, i dziewczynka wróciła do normalnego stanu”.
Laurencja wróciła do domu, ale jakiś czas później Katarzyna poczuła, że demon ponowił atak. Czym prędzej udała się z towarzyszką do domu, gdzie przebywała ośmiolatka. „Kiedy dotarły do celu, zobaczyły Laurencję ogromnie na twarzy zmienioną, czerwoną i z wyrazem złości” – opisywał Rajmund z Kapui. „Wtedy Dziewica rzekła: »Ty piekielny smoku, dlaczego odważyłeś się po raz drugi napadać na tę niewinną gałązkę? Ufam Panu Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi i Oblubieńcowi mojemu, że tym razem będziesz tak wypędzony, że więcej już nie wrócisz«. Powiedziawszy to, zabrała dziewczynkę do domowego ołtarzyka i po chwili wyprowadziła ją już całkiem uwolnioną od złych sił, polecając, by dano jej możliwość odpoczynku. Zaraz rano Katarzyna posłała po rodziców i kiedy przyszli, rzekła do nich: »Możecie już teraz zabrać waszą córkę do siebie, bo już nigdy coś podobnego jej nie spotka«. Rzeczywistość aż do dzisiejszego dnia to potwierdza. Wróciła bowiem do klasztoru i do teraz trwa bez zarzutu w służbie Bożej, a ma już ponad siedemnaście lat”. Katarzyna sama miała potem wyznać, że „ten niegodziwy duch był twardego karku, skoro mocowała się z nim aż do czwartej godziny nocą. W imię Zbawiciela nakazywała mu, by dziewczynkę opuścił, a on uparcie odmawiał. Po długiej walce, czując się zmuszonym do ustąpienia, rzekł: »Jeżeli z niej wyjdę, to wejdę w ciebie«. Dziewica mu na to odpowiedziała: »Jeżeli [Bóg] na to da wyraźną zgodę, a ja wiem, że bez Jego pozwolenia ty nic nie możesz zrobić, to nie będę się broniła«. Wtedy ów pyszny duch, ugodzony strzałą prawdziwej pokory, utracił prawie całkiem moc, jaką miał nad dziewczynką, powodował jednak, że mowa jej była bełkotliwa i miała gardło opuchnięte. Wtedy Katarzyna dotknęła ręką jej szyi, z głęboką wiarą uczyniła znak krzyża i przywróciła gardło do normalnego stanu”.
Drugim przypadkiem opisanym przez Rajmunda z Kapui – „świadczącym dobitnie, że ta czcigodna Dziewica rzeczywiście otrzymała od Pana pełną moc wypędzania złych duchów” – było uzdrowienie pewnej opętanej kobiety z zamku Rocca, w którym Katarzyna przez pewien czas przebywała.
„PRZEZ SAMĄ SWOJĄ OBECNOŚĆ”
Niezwykle skutecznym egzorcystą był również, jeszcze bliższy nam w czasie, założyciel salezjanów Święty Jan Bosko (1815–1888). Ojciec Amorth w Egzorcystach i psychiatrach tak o nim pisał: „Jest to postać wyjątkowa, zarówno z powodu strasznych ataków Szatana, które musiał znosić, jak również dzięki niezwykłej skuteczności, jaką osiągał w uwalnianiu osób, także przez samą swoją obecność. Przypomnę wydarzenie, które miało miejsce 4 czerwca 1885 roku, pod koniec jego życia. Przełożony wspólnoty zakonnej w Caen wysłał do księdza Boski kobietę opętaną przez złego ducha. W tym czasie nie można było być pewnym, że ksiądz Bosko zejdzie na Mszę świętą ze względu na zły stan jego zdrowia. Tamtego ranka zszedł jednak. Już na samym początku Mszy świętej kobieta poczuła, że zły duch ją opuścił”.